Zacznę od tego, że nigdy nie miałem bujnej czupryny. Mój ojciec wyłysiał jak miał 20 lat, podobnie jak jego ojciec i bracia. Do 17 roku życia obcinałem się na krótko, aż pewnego dnia, jeszcze w liceum, stwierdziliśmy z kumplami, że zapuszczamy włosy. Oni dziś zamienili się już w łysych "tatuśków", ja jeszcze mam co nosić. Po roku zapuszczania zauważyłem, że po każdym myciu włosów wanna jest zapchana, a każde przejechanie ręką po głowie powoduje masakryczne sypanie się owłosienia. Jakoś w tym czasie pojawiły się u mnie na mieście tajemnicze billboardy adresem strony bujnewlosy.pl czy jakoś tak. Na tej stronie znajdowały się adresy dermatologów, którzy mieli wyjaśnić o co chodzi. Poszedłem do takiego jednego i za 100zł "wyjaśnił" mi, że tylko Propecia za 200zł miesięcznie i nic więcej. Po trzech miesiącach stosowania rzeczywiście wypadanie ustało, ale finansowo wytrzymałem tylko rok. Uzbrojony już wtedy w internetową wiedzę, przesiadłem się na Proscar i biorę już ten Fina prawie 15 lat. Próbowałem jeszcze Loxon, ale ciężko mi wcierać cokolwiek w długie włosy. Od dwóch lat stosuję jeszcze nieregularnie szampon z Keto. Efekt jest taki, że jeszcze włosy mam, ale nie są już one tak gęste jak kiedyś. Łysienie postępuje powoli, ale jednak, wydaje mi się, że bardziej jeśli chodzi właśnie o zagęszczenie i podnoszenie się czoła niż zakola czy gniazdo. Co mogę jeszcze dodać do kuracji, zważając na to, że ciężko mi się wciera różne specyfiki w skórę głowy? Poniżej jakieś zdjęcia z wycinkiem czupryny na przestrzeni lat: