Witam! Zanim zaczne moja historie lysienia, a w zasadzie historie zaniedbania mam pytanie nie cierpiace zwloki- mam lojotokowe zapalenie skory, przez tydzien (na samym poczatku codziennie) stosowalem Stieprox, po ktorym mocno przerzedzilo mi wlosy na glowie (to samo bylo w przypadku Vichy Dercos przeciwlupiezowego). Niestety uzylem go tez trzykrotnie do wlosow na twarzy (nosze brode) i brwi. Na twarzy troche wlosow wypadlo po szamponie, a czesc zmienila sie z mocnych i czarnych w krotkie, cienkie i jasne, prawie przezroczyste. Co mnie jeszcze bardziej przeraza ubytki w zaroscie jakgdyby delikatnie sie stale powiekszaly. Na brwiach wlosy wypadly dokladnie w miejscu gdzie uzylem Stieprox. Do tego mocno przesuszylo mi skore,po czym wystapil mocny lojotok. Myslicie, ze to w jakikolwiek sposob odwracalne ?? Mam 32 lata. W 2010- 2011 roku zaczalem powoli i systematycznie lysiec. Rownolegle zaczalem miec objawy lojotokowego zapalenia skory, ktore bylo przez dermatologow i przeze mnie samego lekcewazone, tak samo jak lysienie, konczylo sie zawsze stwierdzeniem, ze to lysienie androgenowe i w zasadzie nie ma no to rady poki co. Z powodu LZS niestety wydrapywalem duzo wlosow. Wypadanie wlosow nasililo sie ok. dwa i pol roku temu. Najgorzej bylo w drugiej polowie zeszlego orku (szczegolnie po Vichy przeciwlupiezowym i Stieproxie). Caly czas walcze z LZS. Postaram sie jak najszybciej dodac wiecej zdjec lepszej jakosci i bede wdzieczny za jakiekolwiek uwagi co do szans poprawy mojej sytuacji (leczenie, przeszczep, system) oraz ewentualne odpowiedzi na pierwsze pytanie, poniewaz ubytki zarostu na twarzy bardzo mnie frustruja.