Mam trochę doświadczenia z leczeniem grzybicy, chorowałem na "średnią" kandydozę i mam ją praktycznie wyleczoną. Praktycznie, bo TOTALNIE się tego nie da wyleczyć. Grzyby wytwarzają przetrwalniki itd Więc muszę pilnować michę do końca życia i dbać o florę bakteryjną, inaczej powrót plagi i widzę to od razu na cerze (wypryski) oraz samopoczuciu. Jednak nie każdy tak będzie mieć. Ja po prostu mam genetycznie słabszą odporność na to dziadostwo (prawdopodobnie po matce). Nie rozumiem całego tego hype'u z ketokonazolem. Mechanizm działania tego leku jest prosty - niszczy grzyby, które powodują łupież. Sęk w tym że jednak jeśli jesteś zdrowy od wewnątrz, to nie będziesz mieć łupieżu.Np ja go nie mam w ogóle. Więc IMHO lepiej by było zadbać o siebie od wewnątrz niż faszerować się azolami. I długotrwałe stosowanie tego leku, może wyniszczyć szczepy mniej odporne na lek i wyselekcjonować bardziej odporne np candida glabrata. Mając około 18 lat miałem OSTRY łupież i nie łysiałem. Łysienie u facetów jest głównie androgenowe. Zastosował bym ten lek na parę tygodni gdybym miał ostry łupież na głowie i wiedział, że od wewnątrz jestem 'czysty'. A paradoksalnie obecnie coraz mniej osób jest 'czystych'. W krajach zachodnich obserwuje się OGROMNY wzrost zachorowań na grzybicę. Lekarze nie wiedzą co z tym zrobić. Winny jest tryb życie (mało ruchu, zła dieta, fast foody, dużo stresu, brak relaksu, brak snu, osłabiony system odpornościowy). Ok dzięki, obczaje.