Witam, łysieje już od 3-4 lat. Co dziennie wypada mi maksymalnie 50 włosów, może 10-30 mniej. Najgorzej jest na czubku, chociaż z przodu głowy też mam przerzedzone włosy. Dermatolog powiedział, że to androgenowe, zresztą ojciec i 3/4 wujów są łysi. Wydaje mi się, że mam wysokie DHT, na nogach mam bardzo dużo włosów, na klatce też sporo, jednak broda nie jest jakoś super gęsta, na plecach wyrastają już mi pierwsze włosy. Do tego czasami wyskoczą mi jakieś pryszcze na twarzy i plecach. Chyba mam też lekko powiększoną prostatę, przy oddawaniu moczu nic nie piecze czy boli ale jednak zawsze kilka kropel moczu zostaje. Co do kuracji to zdecydowałem się na fina i zoxin, minoxidil na razie sobie odpuszczę, mam problem z przetłuszczającymi się włosami i boję się o serce. Finaster podzieliłem na sześć części, dwie już wziąłem. Jednak po kolejnym wieczorze z tym forum mam wątpliwości co do fina. Jak myślicie w mojej sytuacji co robić? Dalej jechać na finie? Może zmniejszyć dawkę? RU odpada, jestem biednym studentem. Docelowo po studiach jestem skłonny rzucić fina na owe RU. Chciałbym chociaż zachować te włosy co mam, w dziennym świetle przerzedzenia na czubku są mało widoczne. Cierpię odkąd pamiętam na nadpotliwość (najgorzej jest z pachami i stopami), radzę sobie z tym używając Etiaxil.