Mam 30 lat, 26 listopada 23 r. włosy leciałe jak szalone, poszedłem do trycholog, zdiagnozowało zapalenie łotokojwe skóry plus łysienie androgenowe, przepisane leki na zapalenie + finasteryd 3 x w tygodniu oraz dziennie minoksydyl. Efekty bajka, coś pięknego, do początku kwietnia włosy przestały lecieć, ani jeden włos mi nie spadł z głowy, mogłem myć, szarpać, czesać i nic, zero włosa, włosy dosłownie się zagęściły, zero przerzedzeń, stały się mocne i grube, do tego strasznie pociemniały, do tego zagęściły się tam gdzie ich nie było wcześniej głównie zakola, coś pięknego, znajomi nie mogli uwierzyć, w jaki sposób tak szybko odzyskałem włosy. Niestety w kwietniu wszystko zaczęło wracać do normy, włosy zaczęły lecieć garściami, przerzedziły się do tego stopnia, że mam ich dużo mniej, zakola zaczęły się cofać, generalnie mam ten sam stan co przed kuracją a nawet bym powiedział, że gorzej. Na początku kuracji używałem również wcierki tender grow, ale potem przestałem i nie wiem czy to ma coś z tym wspólnego, Lubie sobie wypić, coś niezdrowego zjeść, stres mam również jak każdy, taka praca, ale kortyzol w normie, plus na początku kuracji prowadziłem bym powiedział nawet nie zdrowszy tryb życia. Trycholog zaleciła abym zwiększyć fina steryd do 5 x w tyg.
Czyżbym się uodpornił na lek ? Czy to wróci co było ?