Czołem Panowie, (choć nie wiem czy wypada się w ten sposób witać? ) Przeglądnąłem forum i zauważyłem, że nie ma tutaj żadnego wątku dla spanikowanego nooba, z informacjami co i jak, krok po kroku... W związku z tym chciałbym raz, że opisać swój problem, a dwa: zadać kilka pytań. z racji tego, że - mam taką gorącą nadzieję - zorientowałem się w miarę w porę, że rzedną mi włosy "na mnicha" postanowiłem zacząć działać. Nie chcę kupować supli z apteki na własną rękę, uważam, że to bzdurne podejście, bo łykanie chemii na głupa to chyba bezsens (no chyba, że jestem w błędzie?). Warto, żeby ktoś ogarnięty i zaznajomiony z tematem pomógł postawić diagnozę... Tylko no właśnie - kto? Zacznę chyba od rysu historycznego: U mnie w rodzinie nikt nie miał problemów z łysieniem, owszem, włosy z wiekiem rzedły, ale nikt nie był łysy. Nawet dziadek (ojciec ojca), w wieku 80 lat miał ładne włosy pomimo cukrzycy. Mój tata, 60 lat, też nie ma kłopotów z włosami. Drugi dziadek (ojciec matki) miał wysokie czoło, ale to w późniejszym okresie życia. Matka ojca miała niestety rzadkie włosy, matka matki ma dalej gęste (80+ lat), a z kolei moja mama pomimo wielu lat farbowania, ma włosy grube i jest ich dużo, w dodatku w ogóle się jej nie tłuszczą (ale tak w ogóle, w ogóle, może i tydzień spokojnie nie myć i wyglądają na świeże...). Niestety nie wiem jak było we wcześniejszych pokoleniach. Ja natomiast - lat 25 - mam dość gęste, ładne włosy, które zaczęły rzednąć na czubku głowy. Od zawsze włosy mocno mi się przetłuszczały (uznałem, że to taki "urok"), ale były ładne, miękkie i gęste. Dopiero niedawno zorientowałem się, że zaczęło mi się robić luźniej na głowie... Co ciekawe od jakiegoś czasu czuję pieczenie skóry na głowie, w miejscu gdzie włosów jest mniej, ale może to być spowodowane tym, że dość bezbronna skóra głowy zobaczyła słońce lub po prostu sobie to wmawiam z nerwów i obaw o kudły albo... No właśnie, co? Może to przerzedzenie włosów to kwestia nerwicowa (leczyłem się na depresję, i generalnie dość wrażliwy jestem ) bo kryzys ćwierćwiecza, koniec studiów, nowa praca i ogólnie nadrabiam przepieprzony w życiu czas Teraz mam pytanie: od czego zacząć? Kogo polecacie (zwłaszcza w Krakowie) żebym odwiedził, jakich specjalistów i tak dalej? Jakie pytania zadawać i jakich badań się dopominać? Niby idę na wizytę do trychologa, ale obawiam się - może niesłusznie - że będzie to wizyta, po której dostanę rozpiskę środków za pierdyliard pieniędzy, których jakość i skuteczność będą trudne do zweryfikowania, a wszystko to, tylko dlatego, że Pani jest przedstawicielem konkretnego producenta i wyczuje dopływ kasy... Po prostu nie do końca wierzę w etykę tego zawodu Tak więc - jeśli ktoś z Was może pomóc - będę wdzięczny! Dzięki! K.