Witam, mam 21 lat, od pewnego czasu zobaczyłem na pościeli i nawet w środku czapki znaczne ilości włosów, postanowiłem iść z tym do trychologa, stwierdził że to nie może być wypadanie androgenowe, zlecił mi badania na tarczyce, hormony, pierwiastki itd itd, wszystko wyszło ok, ale stwierdził że to przez niedobór witamin i pierwiastków, przepisał mi kosmetyki MonRin, oraz Regital, Amocon Forte, żelazo, cynk, b6 itp. Jadłem to i stosowałem MonRin ponad 3 miesiące + mezoterapia (7 razy) i jakieś dziwne zabiegi które poleciła też 7 razy. Efekt? Żaden, może nawet bardziej wypadają ... jak myje głowę to na ręce zostaje mi dość dużo włosów, widać już że włosy dość mocno się przerzedziły na czubku i zakola. Dziś, poszedłem do dermatologa, stwierdził że to typowe łysienie androgenowe i przepisała mi Amocon Forte który mam i Alopexy 5% odpowiednik Loxon. Trycholog twierdził że dermatolog zawsze przepisze Loxon a on powoduje wypadanie wszystkich włosów a nie zahamowanie. Więc teraz komu wierzyć, co stosować żeby uratować chociaż te włosy które jeszcze mam? Dodam, że po zabiegach trychologa, widać że mam nowe włosy, ale one też wypadają... ;/ Z góry wielkie dzięki.