Cześć, pierwszy post - warto się przywitać pisząc wypracowanie o łysieniu. Od dziecka ojciec wmawiał mi, że będę łysy. Oczywiście myślałem, że mnie to ominie, dlaczego to ja miałbym wyłysieć. Natomiast w wieku piętnastu lat włosy zaczęły mi bardziej wypadać. Na początku nie przejąłem się tym zbytnio, przecież piętnastolatek nie może łysieć i dzięki odpowiedniej fryzurze małe ubytki nie były widoczne. Troszkę pianki, lakieru, dobra suszarka i zero podejrzeń . Miałem wtedy w miarę krótkie włosy i gdy wypadały nie rzucały się tak bardzo w oczy, dlatego nie panikowałem. Mniej więcej rok temu postanowiłem zapuścić włosy, urosły bardzo szybko, ucieszyłem się. Byłoby super, gdyby nie fakt, że po jakimś czasie (w te wakacje) zamiast długich włosów, wypadały mi w większości krótkie, które bez skrępowania wychodziły z zakoli. Do tego włosy zaczęły się bardziej przetłuszczać, pojawił się łupież, z którym szybko się uporałem. Było to dość niepokojące, poza tym przy dłuższych włosach zakola są, jak się okazuje, znacznie bardziej widoczne. Mimo, że nadal potrafię puste miejsca zamaskować, to gdy włosy są mokre po prostu widać, ze jest tam łyso. Mniej więcej miesiąc temu, spanikowany ja umówiłem wizytę u dermatologa. Pani doktor spojrzała na moje zakola, powiedziała, że w przerzedzonych miejscach widzi nowe, odradzające się włosy i nie jest pewna, czy to łysienie androgenowe (hmmm...). Stwierdziła, że taka diagnoza byłaby przedwczesna. Poleciła mi szampon i suplementy z serii Dermena Men + biotyna i Loxon 2%. Z racji tego, ze przed wizytą spędziłem parę dobrych godzin poszukując właściwego rozwiązania mojego problemu spytałem się o finasteryd. Pani doktor odpowiedziała, że stosuje się go tylko w zaawansowanym stadium łysienia (okej...). Spytałem się także, dlaczego nie zapisała mi 5% wersji Loxonu, dowiedziałem się, że mógłbym wyłysieć, bo roztwór jest za silny. Na koniec wizyty usłyszałem, że mam używać tych produktów do maja 2016 po czym przyjść na wizytę ponownie... Dodam, że krew mam w normie. Tarczyca, nery, wszystko w porządku. Więc od paru tygodni sumiennie stosuję się do zaleceń pani doktor i jest w porządku. Nie zauważyłem większych ubytków, ani regeneracji, ale widzę baby hair ( jestem pewien, że były one tam przed rozpoczęciem kuracji, ale i tak, dobrze że są), włosy są ładniejsze i wyglądają na zdrowsze, ale nadal myślę, że nie jest to wystarczające. Szczególnie zastanawia mnie stosowanie Loxonu bez równoczesnego zażywania finasterdu lub innego blokera. Wątpię, czy ma to jakikolwiek sens w przypadku mojego typu łysienia. Jak myślicie, poczekać cierpliwie parę miesięcy czy po prostu szukać innego lekarza i wybłagać go o bloker? Chciałbym zadziałać jak najszybciej i nie czekać na pogorszenie. To byłoby stratą czasu. Czym więcej wypadnie, tym mniejsza szansa na lepsze efekty. Zdjęcia - mam szczeście, że poza zakolami te włosy nadal się trzymają i są w miarę gęste, natomiast po ściągnięciu ich w tył wyłania się pustynia, która zapewne chce zająć cały mój skalp. Nie byłby to piękny widok. Niektórym to pasuje, ale mi niestety nie. prawa strona - http://i.imgur.com/Iu0ACWz.jpg lewa strona (tu jest znacznie gorzej, zakole sięga trochę głębiej) - http://i.imgur.com/qLPvnW1.jpg