Miałem właśnie to samo napisać w innym stosownym wątku gdzie dyskusja jest też zaczęta odnośnie tego, ale możliwe, że wielu pojechałoby po mnie ostro, a tak to super, bo to wyszło z ust lekarza.
Wg. mnie, też jest to jakieś rozwiązanie (choć dla paranoików też nie do końca dające pewność), bo finasteryd to po pierwsze inhibitor tylko II typu 5AR (nie tak jak dutasteryd że obydwu), a po drugie o wiele słabszy lek, i o dużo krótszym okresie półtrwania. Poza tym, te dawki oficjalne na łysienie (a nie mówiąc już o jakiś mikrodawkach mikrodoserów czy na dodatek we wcierce zewnętrznej tylko) są śmieszne (zaprojektowane pod kątem nieszkodliwości i braku uboków na długa perspektywę brania, a nie skuteczności), i normalni znający się na rzeczy lekarze niebędący z kolei paranoikami odnoście roli w organiźmie i też tego całego kultu DHT, dobrze o tym wiedzą, i wiedzą też, że ogólnie to nie dzieje się nic, a to całe wyolbrzymianie problemu jest mocno na wyrost i jest rodzajem dmuchania na zimne.
Co innego gdyby kobita to brała i cały czas i codziennie.