Samo mycie, wytarcie ręcznikiem, wysuszenie i ułożenie gumą do włosów powoduje łączną utratę około 30 włosów. W normalnych okolicznościach nie znęcam się nad nimi tak jak dzisiaj, więc może ich wypadać mniej niż 150. Jednak dzisiaj chciałem sprawdzić czy jeśli nie będę się z nimi cackał, to czy będą się silnie trzymały skóry głowy. Jednak gdy zacząłem dziś pocierać je mocno dłonią w jedna i drugą stronę, robić „czochrańca” kilka razy, to za każdym z tych razów wypadło mi po kilkanaście włosów. To oznacza, że te włosy mimo stosowania dutasterydu już od 9 miesięcy nie przestały być wrażliwymi na mocniejsze zewnętrzne bodźce, co mnie martwi. Jednak jeszcze raz zaznaczam, że mimo wszystko odnotowałem jakieś odrosty i zagęszczenie włosów. Ale chciałbym dodać do kuracji coś jeszcze, co pozwoli na maksymalizację efektów kuracji. Niestety każda wcierka powoduje u mnie negatywne skutki skórne. Zastanawiam się nad wdrożeniem dermastempla (mikronakłówania) i Zoxin Med. Ogólnie moje łysienie nie jest zbyt agresywne. Jestem 1,5 w skali norwooda. Znajomi i bliscy gdy mówię im o swoim problemie, mówią, że moje zakola są naprawdę słabo widoczne. Jednak przeraża mnie sama myśl, że te włosy lecą i że pewnego dnia wbrew podjętej kuracji i tak obudzę się z łysą glacą.