Cześć, chciałbym poradzić się was co i czy można coś z tym zrobić. W zasadzie w ciągu 5-6 lat doszło do tego co na zdjęciach. Mam wrażenie, że ostatnie 2-3 lata były najgorsze tzn wypadła cała korona. Czy to już NW6? Jakieś 3 lata temu brałem Alopexy przez jakiś rok, wcierka 2 razy dziennie. Jednak według mnie to za bardzo nie pomogło. Odstawiłem bo nie widziałem rezultatów. Nie mam historycznych zdjęć bo nie robiłem nigdy, nie przejmowałem się tym aż tak. Dodam że ojciec i dziadek od strony matki byli raczej łysi, własnie NW6/7, także gen nie sprzyja. Czy wejście na fina pozwoliłoby odbudować korone? Co sądzicie o przeszczepie? Na zakolach mi jakoś tak bardzo nie zależy, korona ważniejsza bo jednak przy długich włosach to wygląda strasznie. Należy jakieś badania przed zrobić tak? Czy dermatolog mi to ogarnie czy jakiś inny lekarz? Dodatkowo mam niedoczynność tarczycy, od roku biorę Euthyrox 50mg, sądze że to też wpłynęło na wypadanie włosów (w sensie okres zanim zdiagnozowano mi niedoczynność). Golić na łyso/krótko żeby troche włosy odpoczęły? Niechciałbym tego robić, bo wyglądałbym pewnie jeszcze gorzej niż teraz - upinam włosy w tzw. manbuna na górze, żeby maksymalnie zakryć korone. (tak na codzień nie chodze specjalnie uczesałem tak, żeby jak najlepiej pokazać "czupryne"). Włosy z tyłu mam dość gęste, ale raczej cienkie niż grube.