Cześć. Mam dwadzieścia lat, łysienie zaczęło się u mnie około 18. Obecnie mam NW2, choć przód włosów też się już trochę przerzedził. W styczniu próbowałem kuracji topical finem 0.1% 1ml raz dziennie, niestety po niespełna miesiącu pojawiły się u mnie pierwsze objawy ginekomastii (ból sutka, utworzenie się gruczołu (nie pamiętam, czy tak to się nazywa), którego nie powinno tam być - pod sutkiem nadal jest wyczuwalna gulka, której wcześniej nie było). Zgodnie z zaleceniami dermatologa i endokrynologa odstawiłem fina i zostałem przy samym Minoxidilu 5%, do tego Zoxinmed 1x w tygodniu i dermastamp 1,5mm (od kwietnia) raz w tygodniu. Poza tym sporo witamin, które powinny w jakimś stopniu wpłynąć na wytrzymałość włosów. Niedawno dermatolog wypisał mi także miksturę robioną na receptę - głównymi składnikami są kwas salicylowy, prednizolon i bodajże ekstrakt z pieprzowca. Stosuję to rano, a minoxidil wieczorem.
Wyniki hormonalne wyglądają u mnie tak:
Testosteron wolny nieco poniżej 13 pg/ml (gdzie laboratoryjna norma to 9,1-32,2)
Testosteron całkowity 464 ng/dl (norma 280 - 800)
Prolaktyna 7,53 ng/ml (norma 4,04 - 15,2)
Estradiol 24,90 pg/ml (norma 11,3 - 43,2)
Gdy wywaliło mi ginekomastię jedynie LH miałem podniesione - wynosiło 11,30 mIU/ml. Z tego co mówił mi endokrynolog mam znacznie za niski testosteron wolny, szczególnie jak na mój wiek i że to pewnie dlatego pojawiła się u mnie ginekomastia, gdy estrogen się podniósł.
Pytanie jak w tytule, czy według Was mogę coś jeszcze zrobić? Inny dermatolog sugerował fina wziąć doustnie (1mg), ale moim zdaniem skończy się to gorzej niż topical. Poza tym, moje libido też jest bardzo niskie nawet bez fina. RU boję się stosować, kiedyś miałem spore problemy z sercem i wolę nie ryzykować zdrowiem dla eksperymentalnej substancji. Nie oczekuję odrostu, chciałbym po prostu utrzymać włosy chociaż w obecnym stanie jeszcze kilka lat.