free web hit counter Skocz do zawartości

bela174

Members
  • Liczba zawartości

    24
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez bela174

  1. @Matt87 Wiadomo, że dziennie może wypadać nam 100-150 włosów, jednak proces ten można uznać za normalny tylko wtedy, gdy na ich miejscu wyrastają nowe, zdrowe egzemplarze. Ja przez miesiące nie zaobserwowałem tego typu wymiany, w związku z czym gęstość owłosienia została zauważalnie zredukowana. Z problemem suchej skóry głowy borykałem się niecałe dwa lata temu, kiedy to eksperymentowałem z różnego rodzaju metodami mającymi pomóc mi z opisywanym wcześniej przetłuszczaniem włosów. W pewnym momencie mój skalp powiedział "dość", a ja dostałem niesamowitego łupieżu - na linii włosów skóra dosłownie odchodziła płatami. Wtedy właśnie przerzuciłem się na naturalne szampony (mydło cedrowe Agafii, szampony FITOKOSMETIK) oraz bezsilikonowe odżywki do włosów stosowane 1-2 razy w tygodniu. Szamponów dla dzieci osobiście nie próbowałem, choć przez chwilę chciałem, jednak spotkałem się z opiniami, że mają one inne pH niż pH naszej głowy, przez może dochodzić do podrażnień. Czy jest to prawdą - nie wiem. Mycie samą wodą nie wchodzi w grę, ponieważ nie zmyłaby ona kosmetyków, których używam niemal codziennie. Co do SABY - próbowałem i niestety bez większych rezultatów.
  2. Hej, dzięki za odpowiedź. Jeżeli chodzi o uboki, to raczej takowych nie zauważyłem. Albo inaczej: nie odnotowałem skutków ubocznych, które mogłyby negatywnie wpłynąć na jakość codziennego życia. Żadnego gino, żadnych problemów z erekcją itd. Być może, gdybym był w stanie zestawić obok siebie zachowanie organizmu przed i w trakcie kuracji, zauważyłbym jakieś zmiany, jednak przez cały czas starałem się o tym nie myśleć i zachowywać "czysty umysł". W kwestii codziennego wypadania włosów to nie jest tak, że traciłem ich niesamowicie duże ilości. Linienie w trakcie brania fina na pewno nie było tak ogromne jak przed startem kuracji, a bywały i takie okresy, kiedy z głowy nie leciało kompletnie nic. Podobną zależność zauważyłem w kwestii przetłuszczania się włosów: niekiedy musiałem je umyć z rana, innym razem nie robiłem tego dwa dni i dalej było okej. Jakość pojedynczych włosów wyhodowanych na kuracji była na pewno zadowalająca. Problemem w tym wszystkim była ich gęstość, coś blokowało organizm przed regeneracją mieszków włosowych. W związku z powyższym śmiem przypuszczać, że u mnie dodatkowym problemem towarzyszącym łysieniu jest stan zapalny obecny w skalpie, z powodu którego organizm cały czas wysyła DHT w te miejsce - stąd właśnie leki mogą nie dawać rady. Czytałem sporo historii, w których ludzie opisywali, że fin zaczął dawać u nich spektakularne efekty dopiero wtedy, gdy ogarnęli skórę głowy. Problem polega na tym, że do dzisiaj nie wiem w jaki sposób ją ogarnąć. Każdy przypadek jest niestety indywidualny i na każdego zadziała coś innego. Wracając jeszcze do samego duta to podjąłem decyzję o jego odstawieniu. Zestawiając ze sobą za oraz przeciw stwierdziłem, że branie go na dłuższą metę może zrobić niemałe spustoszenie w organiźmie (problemy z wątrobą, rozregulowanie hormonów). Ponadto, lek ten zwiększył u mnie przetłuszczanie się skóry twarzy, które z kolei przyczyniło się do powstania na niej trądziku. Być może zwiększenie ilości testosteronu miało na to wpływ. Problem ten nie występował podczas brania fina. Na ten moment daję organizmowi czas na samooczyszczenie i powrót do pierwotnego stanu, a potem zdecyduję dalej co robić. Chciałbym również sprawdzić, czy przetłuszczanie się włosów zostanie zredukowane po odstawieniu wszystkich leków.
  3. Cześć, pod koniec zeszłych wakacji stuknęło mi dwa lata na finie. Okres ten oceniam jako średnio-zadowalający, gdyż pomimo dobrych rokowań przez pierwsze kilka miesięcy od rozpoczęcia kuracji, w pewnym momencie zaliczyłem zjazd formy przez co włosy zaczęły wypadać ponownie. Dodatkowo, doszedł nowy, niemile widziany efekt uboczny: konieczność mycia włosów codziennie ze względu na ich silne przetłuszczanie się. Na problem ten nie pomogły wywalenie większości cukrów prostych z diety, nizoral (wraz z innymi tego typu szamponami), witamina D czy różnego rodzaju wcierki itp. Z końcem września zdecydowałem się na wdrożenie kolejnego kroku w walce z tą chorobą i codzienne 1 mg finasterydu zastąpiłem dawką 0.5 mg dutasterydu trzy razy w tygodniu. Przejście te wykonałem najpłynniej jak mogłem, tj. stopniowo redukowałem porcję fina, jednocześnie zwiększając samego duta. Niestety, wdrożenie duta nie ograniczyło linienia, a wręcz przeciwnie - zwiększyło je, zaś wspomiane wcześniej przetłuszczanie włosów nie zmieniło się nic a nic. Stan ten trwa do dnia dzisiejszego (czyli okres prawie czterech miesięcy). Na internecie panuje dużo opinii, typu im więcej liniejesz, tym lepszy będzie efekt końcowy. Cóż, trudno się z tym nie zgodzić i patrząc na mechanizm wzrostu włosa, jest w tym jakiś sens, jednak coraz częściej zaczynam myśleć, że mój organizm/przypadek może kwalifikować się do grupy klasyfikowanej jako "non responder", gdzie kuracja nie daje żadnych rezultatów bądź przynosi efekt odwrotny do oczekiwanego. Nie chcąc się dać zwariować tym wszystkim informacjom, postanowiłem zapytać Was o opinię: czy możliwe jest, by niektórzy po prostu nie reagowali na wewnętrzne antyandrogeny? Jeżeli tak, co może mieć na to potencjalny wpływ? Nadwrażliwość na testosteron? Odporność organizmu na te substancje? Mityczne "Reflex Hyperandrogenecity"? A może powyższy opis przedstawia sytuację, w której co prawda efekt nie jest spektakularny, jednak wciąż lepszy, niż bez jakiejkolwiek kuracji (czyli bez niej wszystko by się posypało)? Czy ktoś z Was ma podobne doświadczenia? Czekam na Wasze odpowiedzi
  4. Byłem u niego dawno temu - dramat. Na moje stwierdzenie, że od jakiegoś czasu łysieję, odparł: "Oh, naprawdę...?". Diagnoza problemu niemal żadna, choć o dziwo chciało mu się wstać z biurka i spojrzeć przez kilka sekund na skórę głowy. Pojęcie na temat samej choroby takie samo jak u innych prywatnych dermatologów czyli najpierw minoxidil, dopiero potem finasteryd, a najlepiej oryginalna Propecia bo zamienniki mogą nie działać. Do kuracji poleca dodatkowo dołożyć suplementy diety oraz wcierki kosztujące krocie (to pewnie zwyczajny przypadek, że akurat ich broszurki i foldery reklamowe leżały na biurku w gabinecie). Na mały plus zasługuje fakt, że zaproponował używanie Nizoralu (oczywiście nie tańszego zamiennika) ze względu na jego miejscowe działanie antyandrogenowe, o którym nie przeczytam w ulotce. Klinika sama w sobie oczywiście na tip-top: herbatka bądź kawka, ciasteczko dla klientów, muzyka w tle, ładny wystrój, wszyscy mili i uśmiechnięci. Szkoda tylko, że poziom oferowanej mi usługi nie był tak wysoki jak cena za wizytę
  5. To masz chyba podobną sytuację co u mnie. Odkąd zacząłem brać fina (rok temu), wypadanie dosyć znacząco przyhamowało do tych kilkudziesięciu włosów dziennie, o których wspominasz. Od około miesiąca jestem na Sabie, z tym, że nakładam ją co drugi dzień. Na razie jest za wcześnie by mówić o zauważalnych efektach, ale coś tam pozytywnego się powoli chyba dzieje
  6. Atis, a jak u Ciebie z wypadaniem włosów? Czy Saba jakoś na to wpłynęła? Miałeś w ogóle takie problemy?
  7. Tak, nie dociera mail aktywacyjny na skrzynkę.
  8. U mnie to samo. Próbowałem na kilku skrzynkach pocztowych i bez efektu.
  9. Na pewno nie mam już we włosach biało-żółtych płatków, które zaobserwować można na wrzuconych zdjęciach. Swędzenie skóry głowy oraz wypadanie włosów udało się zredukować tak o połowę, ich jakość też wydaje się być lepsza (układają się o wiele lepiej). Przetłuszczanie włosów przeważnie nie występuje przez pierwsze dwa dni od umycia, choć i tak myję głowę codziennie. Ostatnio dorzuciłem Saba Hydro w celu jeszcze większego załagodzenia stanów zapalnych. Ogólnie dużo eksperymentuję i póki co nie mam jeszcze jednej, stałej kuracji. No może poza finem
  10. Cześć, krótko po opublikowaniu ostatniego posta zrezygnowałem z tego szamponu, gdyż powodował mocne swędzenie oraz łupież skóry głowy. Ostatnio w ramach eksperymentu dałem mu drugą szansę, ale skutki jego użycia były takie same. Przerzuciłem się na mydło cedrowe Agafia oraz olej lniany wymieszany z dziegciem i jest o wiele lepiej w tej kwestii Pozdro!
  11. Informuj o postępach Co do wysuszenia skóry Zoxinem - u mnie miał on działanie totalnie odwrotne do zamierzonego. Zamiast likwidować łupież oraz ewentualny łojotok, tylko je powiększał. W składzie tych szamponów jest dużo agresywnych składników i jak ktoś ma wrażliwość na tego typu chemię, to w żaden sposób sobie nie pomoże. Skóra będzie jeszcze bardziej szaleć po każdym myciu. Odstawiłem całkowicie Zoxin oraz Stieprox i jest znacznie lepiej.
  12. Znalazłem ten wątek, o którym pisałem. Sam chcę zrobić taki eksperyment, bo objawy opisane w tej historii bardzo pasują do moich. Póki co jednak, znalazłem w końcu szampon naturalny, który nie sprawia, że po 24h od umycia moje włosy są mega tłuste - wyglądają normalnie i bardzo cieszy mnie z rana taki widok. Uchodząca za bardzo naturalną Agafia, którą myłem dotychczas, ma w składzie zioła prawdopodobnie drażniące skalp. Dodatkowo dwa razy w tygodniu, na pół godziny przed myciem włosów, olejuję skórę głowy olejem lnianym wymieszanym z czystym dziegciem. Swędzenie oraz przetłuszczanie bardzo ustępują.
  13. Jakiś czas temu czytałem na HairLossTalk historię pewnego gościa, który bardzo długo chorował na łojotok oraz łupież. Doprowadziło to do znacznego przerzedzenia się włosów na całej głowie. Robił masę badań, chodził od lekarza do lekarza, a każdy z nich przepisywał mu albo coś na łysienie, albo na ŁZS. W końcu spróbował leków na alergię zawierających cetyryzynę i jak ręką odjął. Wrzucał tam nawet fotki swojego stanu przed oraz po.
  14. Hej, odwiedziłem ostatnio dermatologa. Udało mi się chyba wypytać o wszystkie zagadnienia, które mnie dręczyły: -wygląd mojego włosa na końcu nie jest powodem do niepokoju. Nie ma znaczenia to, że część z nich jest cieńsza przy cebulce; -wiele wskazuje na to, że objawy przetłuszczania się włosów, lekkiego swędzenia, łupieżu, spowodowane są dosyć mocną wrażliwością skóry w tamtych rejonach na używane kosmetyki. Coś w tym jest, bo myjąc włosy przez dłuższy czas samym delikatnym szamponem, otrzymuję najlepszy efekt spośród wszystkich wypróbowanych dotychczas metod - Zoxin mocno wysusza, potęguje swędzenie, Stieprox trochę mniej, ale to dalej nie jest to. W każdym razie, mam odstawić Zoxin, Stieprox, a cały czas myć lekkim szamponem i do tego raz dziennie Hascofungin w sprayu. Jeżeli po tym nie będzie poprawy to leczenie prawdopodobnie zmieni kierunek. Kuracja bez zmian. Może dorzucę doraźnie witaminę D3. Planuję w niedalekim czasie zrobić sobie podstawowe badania - testosteron, DHT etc. Ps. Co tutaj tak cicho? Nikt nie chce nic dorzucić, doradzić?
  15. Co do dostępności recepty to zależy od lekarza, ale ogólnie nawet rodzinny może ją wypisać. Wystarczy dobrze zagadać, pokazać, że się wie o co chodzi. Może być jakikolwiek lek z finasterydem - Propecia, Nezyr, Androstatin, Finahit itd.
  16. @michalmichna Finasteryd to bilet w jedną stronę. Jak już zaczniesz brać, nie można go odstawić bo stracisz wszystkie włosy wyhodowane w okresie kuracji. Raczej nie są znane niepożądane skutki długotrwałego zażywania finasterydu - ludzie z całego swiata biorą go przez nawet kilkadziesiąt lat i wszystko jest git. Finahit to jeden z najtańszych leków z finem z zalecaną dawką 1mg. Proscar zaś trzeba dzielić na cztery części, gdyż jedna tabletka to dawka 5mg, jednak jest to ogólnie najekonomiczniejsze rozwiązanie. W przeciwieństwie do finasterydu 1mg, wielu dermatologów nie chce przepisywać Proscara na łysienie i trzeba go nabywać poprzez forum bądź recepty online.
  17. Czy robił ktoś jakieś większe poszukiwania w internecie na temat reflex hyperandrogenicity w trakcie kuracji na finie? W skrócie polega to na tym, że organizm zaczyna bronić się przed blokowaniem DHT i w efekcie wytwarza go o wiele więcej, przez co bloker staje się nieskuteczny. Rzekomymi objawami tej przypadłości są m.in.: -swędzenie skóry głowy; -uczucie pieczenia skóry głowy; -przetłuszczanie się włosów; -masowe wypadanie włosów; -wzrost libido. Podobno nie istnieją naukowe badania, które mogłoby to potwierdzać. Wiem, że dwie strony wcześniej była dyskusja na temat podobnej sytuacji, jednak jej powodem była prawodpodobnie przerwa w kuracji. Na zagranicznych forach opisywane są jednak przypadki pojawiania się hiperandrogenności po kilku miesiącach od wystartowania z finem, bez przerw. Ps. Używałem wyszukiwarki, jednak korzystanie z niej jest mocno utrudnione z powodu komunikatu o zbyt dużej częstotliwości występowania danego słowa.
  18. Hej Wam, wrzucam kilka fotek wykonanych dzisiaj. Cztery pierwsze zdjęcia pokazują obecny stan mojej głowy. Starałem się zaczesać włosy prosto, aby ewentualne gorsze obszary nie zostały zakryte innymi. Piąte zdjęcie przedstawia końcówkę włosa, a dokładnie czop z łoju, który okleja cebulkę. 2/3 utraconych włosów prezentuje się w ten sposób. Na ostatniej fotografii widać włosy, które udało mi się dzisiaj po myciu wyczesać. Zaznaczam jednak, że nie czeszę się prawie nigdy, dlatego ich ilość może być trochę zawyżona. Teraz krótko o obecnej sytuacji: kuracja bez zmian, czyli dalej jadę na dokładnie tym samym, co zostało opisane w pierwszym poście. W kwestii przetłuszczania się oraz łupieżu, to niestety nie zmienia się w zasadzie nic. Włosy w miarę świeży wygląd zachowują na maksymalnie 24h, łupież nie odpuszcza (na zbliżeniu linii widać płtaki u nasady włosów), co kilka godzin w ciągu dnia gdzieś tam na czubku głowy mnie zaswędzi, ale udaje mi się powstrzymywać od drapania się. W międzyczasie na boku brzucha oraz zaraz pod ramieniem pojawiły mi się takie szrostkie, wysuszone liszaje. Samoczynnie zaczynają już znikać, jednak zastanawia mnie czy to ma jakiś związek z sytuacją na głowie... Pozdrawiam!
  19. Dzięki wielkie za rady jak również, nie ukrywając, ogólne podbudowanie na duchu w trakcie walki Jeszcze pozostaje kwestia walki z przetłuszczaniem się, łupieżem. Powinienem zmienic coś w obecnej kuracji czy na razie używać tego co mam i czekać na efekty?
  20. Hmm... Obserwując swoją linię włosów, widzę poprawę zarówno na zakolach, jak i na linii. W jakości włosów, które wyrosły w trakcie kuracji, też obserwuję jej pozytywne (grubość, są znacznie ciemniejsze). Ilościowo zaś, dopóki nie zaczęły wypadać w lutym, było coraz lepiej - nawet fryzjer, do którego regularnie chodzę i zna moją sytuację powiedział mi, że na czubku głowy widać zdecydowaną poprawę i dotykając tej sterfy ręką, jest bardziej miękko, nie czuć aż tak czaszki. Z drugiej strony, od dwóch miesięcy myjąc włosy, kiedy są mokre, odnoszę wrażenie, że przerzedzenia znowu się powiększyły. Temu chyba nie ma co się dziwić, skoro właśnie od tego czasu linieję. Cyknę wkrótce fotki włosów to sami ocenicie jak to obecnie wygląda.
  21. Cześć, na wstępie chciałbym się ze wszystkimi przywitać. Od blisko dwóch lat regularnie odwiedzam to miejsce i jestem niezmiernie wdzięczny za wszystkie informacje, które można tutaj znaleźć. Przechodząc do sedna: Moja historia zaczęła się w lipcu, dwa lata temu. Podczas pobytu na wakacjach, śpiąc w białej pościeli oraz myjąc się w łazience wyłożonej białymi kafelkami, zaobserwowałem wzmożone wypadanie włosów na mojej głowie. Jako osoba bez jakiegokolwiek doświadczenia z łysieniem, trudno mi było uwierzyć, że to mogłabybyć androgenówka. "Przecież mam dosłownie burzę włosów na głowie, niedawno skończyłem 21 lat, gdzie tam łysienie w tak młodym wieku." - tłumaczyłem sobie codziennie. Sytuacja ta nie dawała mi jednak spokoju i zaraz po powrocie udałem się do lekarza pierwszego kontaktu. Po przedstawieniu mu sytuacji, otrzymałem skierowanie na podstawowe badania krwii, które wykonałem jeszcze tego samego dnia. Stety bądź niestety, z badań nic nieprawidłowego nie wyniknęło. Intersnista powiedział mi wtedy, że wszystko wskazuje na łysienie i życząc powodzenia, wypisał skierowanie do dermatologa. W ciągu dwóch tygodni byłem już po pierwszej wizycie u specjalisty. Wtedy po raz pierwszy, oficjalnie usłyszałem diagnozę - łysienie. Było to dla mnie jak wyrok. Na taką decyzję wpływał m.in. opisany w trakcie wywiadu stan włosów mojego taty - włosy zaczęły wypadać mu w podobnym wieku co u mnie, po czterdziestce na górze rosły już w dużej mierze przerzedzone pióra, a w chwili obecnej, mając lat 60, byłbym w stanie policzyć wszystkie jego włosy, które jeszcze się uchowały. Na domiar złego, od zawsze zmagał się on z ogromnym przetłuszczaniem się skóry głowy. Nie ma co owijać w bawełnę, genetycznie jestem obciążony konkretnie. Wracając do mojej historii, po wyjściu z gabinetu po pierwszej wizycie, w ręku trzymałem receptę na Alopexy. Będąc po dogłębnej lekturze bloga odrost.pl, wiedziałem, że jest to krok w dobrym kierunku. Oficjalnie w sierpniu rozpocząłem tę nierówną walkę. Przez blisko rok stosowanie raz dziennie minoxidilu przynosiło bardzo obiecujące efekty - wypadanie mocno przyhamowało, zaś wizyty kontrolne potwierdzały coraz to większy odrost na całej głowie. Piękny sen nie mógł trwać jednak zbyt długo, gdyż w okolicy rocznicy rozpoczęcia kuracji, włosy zaczynały ponownie się sypać. Mój dermatolog podjął wtedy decyzję o zmianie leku na Nezyr. Wiedząc, że w mojej sytuacji jest to jedyna droga, świadomym efektów ubocznych, ponownie w sierpniu, rozpocząłem kurację finem - 1mg na dzień. Początkowe efekty nie były jakieś spektakularne, ale na szczęście nie obserwowałem też jakichkolwiek uboków. Jesienią byłem już w stanie zauważyć, i nie tylko ja, pozytywne skutki stosowania Nezyru. Linia zaczęła się powoli obniżać w postaci babyhair, moje lekkie zakola delikatnie zarosły, wypadanie systematycznie wyhamowywało. Szczyt efektów kuracji notuję na przełom nowego roku. Wypadanie wtedy ustało niemal do zera, na głowie pojawiało się bardzo dużo grubych, zdrowych włosów. Nie wyobrażacie sobie jak szczęśliwym człowiekiem wtedy bylem. Jeszcze pół roku temu z rozpaczą liczyłem włosy w wannie, a teraz bez jakichkolwiek obaw mogłem jak za dawnych czasów je wystylizować, porządnie umyć. W lutym wypadanie trochę się zwiększyło. Początkowo mnie to nie niepokoiło, ale wśród włosów wypadających znajdywałem nie tylko te chore, cienkie, ale także grube, zdrowe, wyhodowane na kuracji włosy. Jakoś po kilkunastu dniach na głowie pojawił się łupież, a włosy zaczęły się coraz bardziej przetłuszczać. Na całe szczęście, lada moment miałem wizytę u dermatologa. W międzyczasie zaczęły kończyć mi się zapasy Nezyru i ostatnie dwa tygodnie przed wizytą jechałem na 0.25mg co drugi-trzeci dzień - wiem, nie powinno mieć to miejsca. Lekarz zwrócił uwagę na delikatny łupież na głowie i poza nową porcją finasterydu, tym razem jako Androstatin, przepisał jeszcze szampon Stieprox, który aplikować miałem raz w tygodniu. Przez blisko miesiąc stosowałem się do tych zaleceń, jednak mój stan w ogóle się nie poprawiał - przetłuszczanie włosów nawet się zwiększyło, poziom łupieżu pozostał taki sam. Zaraz po wizycie wskoczyłem z powrotem na normalną dawkę fina, czyli 1mg na dzień. Widząc, że tak rzadkie stosowanie szamponu nie przynosi oczekiwanych efektów, zwiększyłem częstotliwość jego używania do 3 razy w tygodniu. Tak właśnie przechodzimy do sytuacji obecnej: od początku kwietnia stosuję Stieprox trzy razy w tygodniu; od początku kwietnia dorzuciłem Zoxin-med trzy razy w tygodniu; od połowy marca przyjmuję witaminę B-5 (Pantothetic Acid) 500mg/dzień; od początku kwietnia biorę biotynę 5mg/dzień; Androstatin 1mg/dzień; ostatnio zmieniłem szampon na najłagodniejszy, jaki byłem w stanie w obecnej sytuacji znaleźć - Petal Fresh Tea Tree. Co słychać na głowie? Przetłuszczanie delikatnie przyhamowało i bywają dni, że po przebudzeniu się włosy dalej wyglądają w miarę świeżo, choć od ich umycia minęły już ponad 24h. Łupieżu też trochę mniej, jednak czesanie mokrych włosów dalej ujawnia nowe płatki między włosami. Zdecydowanie niefajnie ma się sprawa z ilościowym stanem włosów: od lutego nieustannie znowu wypadają. Może podczas mycia nie leci ich aż tyle, co na samym początku - jakieś kilkanaście, zaś po nocy na poduszkach naliczę ich raptem kilka, jednak czesanie ujawnia bolesną prawdę i mam wrażenie, że czesając cały czas włosy mógłbym je sobie tak wyciągać aż do gołej skóry. Widać, że są po prostu słabe. Wśród włosów utraconych, jakieś 60% to włosy słabe, cienkie, różnej długości, zaś 40% to grube, ciemne, zdrowe egzemplarze także różnej długości. Zupełnie, jakby wypadanie nie ograniczyło się tylko do samej góry, ale także boków czaszki. Gdyby leciały same cienkie, nie przejmowałbym się tym, gdyż wiem, że linienie na finasterydzie jest rzeczą normalną i zwiastuje wymianę chorych włosów na zdrowe, jednak niestety znajduję też te dobre. Z takich mniejszych rzeczy: -na podłodze widzę też trochę włosów z nóg. Ma to jakiś związek z łysieniem? -mniej więcej dwa razy do roku, jesienią oraz wczesną wiosną, przychodzi okres, kiedy zaczynam mieć strasznie suchą skórę całego ciała. Przeważnie problem ten występuje od pasa w górę, choć na nogach też zdażają się suche placki. Sytuacji towarzyszą takie charakterystyczne, zaczerwienione krostki. Mocne nawilżanie tych miejsc raczej likwiduje problem, zaś sam problem suchej skóry stopniowo przechodzi wraz z coraz większą ilością słońca na dworze (jakiś związek z witaminą D3?). Pokazałem to kiedyś dermatologowi i usłyszałem, że wynika to z faktu, iż jesienią oraz wiosną zmienia się m.in. powietrze (grzanie kaloryferami), dlatego skóra się przesusza. Zalecono mi mocne nawilżanie ciała, peeling no i nawadnianie organizmu; -czy normalnym jest, że grube włosy, które wypadają, są cieńsze przy cebulce? Sama cebulka wygląda na zdrową, chyba nie jest zminiaturyzowana, ale jakiś milimetr-dwa od niej, włos jest cieńszy oraz zdecydowanie jaśniejszy od reszty części; -głowa kilka razy w ciągu dnia delikatnie zaswędzi. Rozpisałem się sporo, ale nie chciałem niczego istotnego pominąć. Co myślicie o moim przypadku? Co dodać, co zmienić w kuracji? Miewam momenty załamania nad swoim losem, jednak ciągle jestem w pełni zdeterminowany do dalszej walki z tą chorobą. Pozdrowienia!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...